Igrzyska Olimpijskie
zbliżały się wielkimi krokami. Pozostały jedynie konkursy w
Willingen. Bardzo cieszyłem się na samą myśl o tym, że po raz
kolejny będę miał okazję, aby z jak najlepszej strony
zaprezentować się przed swoją publicznością. Już jutro miały
odbyć się kwalifikacje, a ja korzystając z wolnej chwili spotkałem
się ze swoją dziewczyną. Jednak, gdy tylko ją zobaczyłem
wiedziałem, że coś jest nie tak...
– Cześć, kochanie –
Przywitałem się i pocałowałem lekko w usta. – Co się dzieje?
– Cześć, Andi –
Uśmiechnęła się nerwowo. – Skąd wiesz, że coś się stało?
– Widzę to po tobie... –
Powiedziałem i przyjrzałem się jej uważnie. – Więc? –
Spytałem splatając nasze dłonie i udając się w kierunku parku.
Przez dłuższą chwilę
spacerowaliśmy w ciszy. Widziałem po Edith, jak zbiera się na
odwagę, aby wreszcie powiedzieć mi, o co chodzi. Nie naciskałem,
tylko cierpliwie czekałem, aż będzie gotowa.
– Bardzo mi przykro,
ale... – Zaczęła, a w mojej głowie od razu pojawiła się myśl,
że chce mnie zostawić. – Nie będę mogła polecieć do Korei,
aby cię wspierać i dopingować... – Dokończyła i spuściła
głowę. – Przepraszam cię z całego serca, ale jednak praca mi na
to nie pozwoli, szef przeanalizował wszystko i stwierdził, że nie
ma szans na to, abym w tym momencie wzięła urlop. – Wyjaśniła.
– Proszę, nie bądź zły...
– Nie jestem zły –
Oznajmiłem i przytuliłem ją mocno do siebie. – Przykro mi, że
nie będziesz mnie wspierać i dopingować na żywo... Bardzo bym
tego chciał i cieszyłem się na twoją obecność tam, ale
rozumiem...
– Naprawdę? – Spytała
i otarła łzę. – Myślałam, że się na mnie pogniewasz i
zerwiesz ze mną...
– Głuptas z ciebie –
Pstryknąłem ją w nos. – To nie jest powód do zostawiania kogoś!
Tak jak powiedziałem... Jest mi przykro i żałuję, ale rozumiem.
– Dziękuję, Andi –
Szepnęła i pocałowała mnie w usta, co natychmiast odwzajemniłem.
Jednak w tym momencie pojawiła się myśl, że bardzo bym chciał
wziąć kogoś ze sobą, aby mnie wspierał, dopingował i dodawał
otuchy... Alex!
Próbowałam skupić się
na lekturze czytającej książki, ale moje myśli cały czas
uciekały do Andiego. Niech go szlag jasny trafi! On pewnie spędza
miłe chwile ze swoją ukochaną, a ja myślę jedynie o tym, żeby
być na jej miejscu. To chore! A może ja jestem chora? Może już
zupełnie oszalałam przez to, co do niego czuję? Nigdy nic nie
wiadomo! Chwyciłam kubek z zimną już kawą, który stał na
stoliku obok łóżka, kiedy drzwi od mojego pokoju otworzyły się
z
hukiem. Zimna ciecz spłynęła po mojej białej bluzce. Spojrzałam
na sprawcę tego wydarzenia i ze wściekłości zmrużyłam oczy.
– Wellinger – Syknęłam
przez zaciśnięte zęby. – Czego chcesz?
– Schmitt! Jak zawsze miła
i urocza. – Uśmiechnął się rozbrajająco i spojrzał na brudną
bluzkę. – Przepraszam, że wyprowadziłem cię z równowagi... Nie
wiedziałem, że aż tak na ciebie działam. – Poruszył
sugestywnie brwiami, a ja trzepnęłam go w głowę. – Ej! Za co
to?!
– Za żywota – Wytknęłam
mu język. – Jaki jest cel twojej wizyty, o przyjacielu? –
Spytałam.
– Mam do ciebie prośbę...
W zasadzie sprawę życia i śmierci. – Oznajmił grobowym tonem.
– Andi, co się dzieje? –
Zaniepokoiłam się.
– Czy... – Zaczął i
natychmiast się zaciął powodując moje większe zniecierpliwienie.
– Czy poleciałabyś ze mną do Korei na Igrzyska, aby wspierać
mnie na żywo? – Zapytał i głęboko odetchnął ciesząc się, że
ma to już za sobą. Ja natomiast patrzyłam na niego z szeroko
otwartymi oczami i nie mogłam wydusić z siebie słowa. Co tu się
właśnie odjebało? Andi proponuje mi, a nie swojej dziewczynie,
żebym leciała z nim jako osoba towarzysząca? Doskonale zdawałam
sobie sprawę z tego, że ma do dyspozycji tylko jedno takie miejsce
i byłam wręcz przekonana, że to Edith z nim leci. Więc co się
stało? – Alex? – Szepnął patrząc na mnie wyczekująco.
– Ja? – Spytałam ledwo
słyszalnie. – Ja mam z tobą lecieć do Korei? A co z Edith?
– No właśnie słuchaj!
Już wszystko było ustalone, a tu dziś się z nią spotykam i mówi
mi, że nie może ze mną lecieć, bo szef nie da jej urlopu, więc
pomyślałem o tobie... – Powiedział spokojnie, a we mnie
zagotowało się ze złości. ŻE CO?!
– Dobrze cię zrozumiałam?
W ogóle nie miałeś w planach, żeby mnie o to prosić, wręcz
przeciwnie, wszystko było już ustalone z twoją dziewczyną, a gdy
okazuje się, że nie da rady to przychodzisz do mnie z podkulonym
ogonem i prosisz o to mnie? – Wykrztusiłam z siebie trzęsącym
się z nerwów głosem. Prosił się o to, aby porządnie mu
przywalić!
– No... – Wyjąkał,
jakby dopiero teraz zdał sobie sprawę, jak to wszystko wygląda. –
Tylko nie krzycz na mnie, proszę! Jesteś moją przyjaciółką i
potrzebuję cię tam!
– Jak Edith dałaby radę
z tobą polecieć to mówiłbyś inaczej! – Wrzasnęłam. – Do
cholery Wellinger, nie chcę być jakimś pieprzonym zastępstwem! –
Nie pamiętałam, bym kiedykolwiek aż tak zaczęła na niego
wrzeszczeć. W końcu się doigrał.
– Alex, to nie tak...
Naprawdę chcę cię tam... – Powiedział i padł przede mną na
kolana. Zaskoczona jego zachowaniem uchyliłam usta. – Błagam cię,
zgódź się!
– Nie wiem Andi... Muszę
to przemyśleć.
– Czyli jest nadzieja?! –
Pisnął nadal nie wstając z klęczek. – Alex, moja jedyna,
wspaniała przyjaciółko błagam, proszę, pojedź ze mną!
– Andi, daj mi trochę
czasu... Muszę się na spokojnie zastanowić, dobrze?
– Dobrze! – Podniósł
się i przytulił mnie do siebie. – Nie tak to miało zabrzmieć,
ale bardzo mi na tym zależy, okej? – Oparł swoje czoło o moje
patrząc na mnie tymi swoimi niebieskimi oczami i do cholery jasnej
już mnie miał...
– Okej – Przytaknęłam.
– Zadzwonię i dam ci znać.
– JESTEŚ NAJLEPSZA!!!
Krążyłam po pokoju raz w
jedną, raz w drugą stronę. Milion myśli kłębiło mi się teraz
w głowie i nie potrafiłam nad nimi zapanować. Jedna część mnie
chciała go zatrzymać, gdy wychodził i powiedzieć mu, że
oczywiście z nim polecę, a druga pragnęła potrzymać go w
niepewności. Oczywisty był fakt, że pragnęłam być tam z nim,
wspierać go i dopingować na najważniejszej imprezie sezonu,
jednak siedziały mi w głowie słowa o Edith. O tym, że to ona
miała tam być. Jak na prawdziwą dziewczynę przystało. Miałam
tego świadomość, ale to bolało. Byłam nielogiczna, bo jego
najprostsze gesty, takie jak spojrzenie głęboko w oczy i czułe
słówka sprawiały, że miękłam i miałam ochotę się poddać.
Nie powinnam tak robić! Nie powinnam z miłości do niego tracić
rozumu, ale na to już chyba trochę za późno... Naprawdę nie
wiedziałam, co mam zrobić, jaką decyzję podjąć. Andi był moim
przyjacielem i jako jego przyjaciółka powinnam lecieć, aby być z
nim. Chciałam tego, jak niczego innego... Tyle czasu spędzonego z
nim... Bez Edith... Ta myśl była tak kusząca, że już prawie
chwyciłam za telefon, aby przekazać mu, że się zgadzam. Jednak za
chwilę znów coś mnie powstrzymało. Muszę z kimś porozmawiać.
Teraz, zaraz, natychmiast. Wanki!
–
Myślisz, że powinnam się zgodzić? – Spytałam starszego z
Andreasów, kiedy nakreśliłam mu całą sytuację.
– No nie wiem... –
Usłyszałam w słuchawce. Wyobrażałam sobie, jak stoi z telefonem
przy oknie i szarpie się za włosy szukając właściwych słów i
odpowiedzi. Cały Wanki! – Maleńka wiem, że szalejesz z miłości
do niego, ale pomyśl... Czy to jest tego warte?
– Słucham? Wcale nie
szlaję z miłości! – Krzyknęłam oburzona, na co on jedynie się
zaśmiał. – Wanki!!!
– Jasne,
jasne, a ja jestem królem... – Powiedział. – Alex... Wiem, że
chcesz lecieć i być z nim, aby czuł twoją obecność i
wsparcie... To zrozumiałe, bo go kochasz, a on jest kretynem, że
tego nie widzi, albo udaje... Jest też kretynem, bo cały czas
rozbudza w tobie uczucie i daje ci nadzieję mimo że ma
dziewczynę... – Mówił, a ja niechętnie, ale musiałam przyznać
mu rację. – Jest również jak utrzymujesz tylko twoim
przyjacielem, no i tak się złożyło, że moim też... A skoro ja
tam będę to w sumie będę mógł mieć was na oku... –
Zakończył.
– Mieć nas na oku? A niby
po co?
– Alex! Czy ty myślisz,
że jestem już tak stary, że nie znam życia? Już ja swoje wiem!
Ty, on, hormony, odrobina szaleństwa, brak Edith i wszystko gotowe!
– Wanki! – Wrzasnęłam.
– Dlaczego insynuujesz takie rzeczy? Ja i Andi jesteśmy tylko i
wyłącznie przyjaciółmi!
– Oczywiście –
Parsknął. – Czasami tak na siebie patrzycie, że tylko się
zastanawiam, kto pierwszy się na kogo rzuci...
– Andreas!!! –
Zarumieniłam się i dziękowałam, że rozmawiam z nim przez
telefon, a nie w cztery oczy. – Więc co powinnam zrobić?
– Zadzwoń do niego dziecinko i powiedz mu, że się zgadzasz... Przecież oboje tego chcecie, więc może wyjdzie wam to na dobre. Wanki trzyma kciuki za swoje robaczki! – Mówiąc to rozłączył się, a ja parsknęłam śmiechem. Uwielbiałam tego wariata! Odczekałam chwilę i wybrałam numer Andiego. Gdy odebrał i gdy przekazałam mu nowinę oszalał ze szczęścia, co spowodowało szeroki uśmiech na mojej twarzy. Dziękował mi po tysiąckroć i zapewniał, że jestem najwspanialsza. A ja... Cóż. Byłam szczęśliwa, bo on był szczęśliwy...
***
– Zadzwoń do niego dziecinko i powiedz mu, że się zgadzasz... Przecież oboje tego chcecie, więc może wyjdzie wam to na dobre. Wanki trzyma kciuki za swoje robaczki! – Mówiąc to rozłączył się, a ja parsknęłam śmiechem. Uwielbiałam tego wariata! Odczekałam chwilę i wybrałam numer Andiego. Gdy odebrał i gdy przekazałam mu nowinę oszalał ze szczęścia, co spowodowało szeroki uśmiech na mojej twarzy. Dziękował mi po tysiąckroć i zapewniał, że jestem najwspanialsza. A ja... Cóż. Byłam szczęśliwa, bo on był szczęśliwy...
***
Witam ;*
Napisałam rozdział w tygodniu, więc się z Wami dzielę :) Kolejny już zaczęty, mam nadzieję, że dziś uda mi się go skończyć :)
Dziś zakończyły się Igrzyska... Cóż tu dużo mówić, emocje były niesamowite! :)
Pozdrawiam ;*