niedziela, 25 lutego 2018

Rozdział 3

Igrzyska Olimpijskie zbliżały się wielkimi krokami. Pozostały jedynie konkursy w Willingen. Bardzo cieszyłem się na samą myśl o tym, że po raz kolejny będę miał okazję, aby z jak najlepszej strony zaprezentować się przed swoją publicznością. Już jutro miały odbyć się kwalifikacje, a ja korzystając z wolnej chwili spotkałem się ze swoją dziewczyną. Jednak, gdy tylko ją zobaczyłem wiedziałem, że coś jest nie tak...
Cześć, kochanie – Przywitałem się i pocałowałem lekko w usta. – Co się dzieje?
Cześć, Andi – Uśmiechnęła się nerwowo. – Skąd wiesz, że coś się stało?
Widzę to po tobie... – Powiedziałem i przyjrzałem się jej uważnie. – Więc? – Spytałem splatając nasze dłonie i udając się w kierunku parku.
Przez dłuższą chwilę spacerowaliśmy w ciszy. Widziałem po Edith, jak zbiera się na odwagę, aby wreszcie powiedzieć mi, o co chodzi. Nie naciskałem, tylko cierpliwie czekałem, aż będzie gotowa.
Bardzo mi przykro, ale... – Zaczęła, a w mojej głowie od razu pojawiła się myśl, że chce mnie zostawić. – Nie będę mogła polecieć do Korei, aby cię wspierać i dopingować... – Dokończyła i spuściła głowę. – Przepraszam cię z całego serca, ale jednak praca mi na to nie pozwoli, szef przeanalizował wszystko i stwierdził, że nie ma szans na to, abym w tym momencie wzięła urlop. – Wyjaśniła. – Proszę, nie bądź zły...
Nie jestem zły – Oznajmiłem i przytuliłem ją mocno do siebie. – Przykro mi, że nie będziesz mnie wspierać i dopingować na żywo... Bardzo bym tego chciał i cieszyłem się na twoją obecność tam, ale rozumiem...
Naprawdę? – Spytała i otarła łzę. – Myślałam, że się na mnie pogniewasz i zerwiesz ze mną...
Głuptas z ciebie – Pstryknąłem ją w nos. – To nie jest powód do zostawiania kogoś! Tak jak powiedziałem... Jest mi przykro i żałuję, ale rozumiem.
Dziękuję, Andi – Szepnęła i pocałowała mnie w usta, co natychmiast odwzajemniłem. Jednak w tym momencie pojawiła się myśl, że bardzo bym chciał wziąć kogoś ze sobą, aby mnie wspierał, dopingował i dodawał otuchy... Alex!

 Próbowałam skupić się na lekturze czytającej książki, ale moje myśli cały czas uciekały do Andiego. Niech go szlag jasny trafi! On pewnie spędza miłe chwile ze swoją ukochaną, a ja myślę jedynie o tym, żeby być na jej miejscu. To chore! A może ja jestem chora? Może już zupełnie oszalałam przez to, co do niego czuję? Nigdy nic nie wiadomo! Chwyciłam kubek z zimną już kawą, który stał na stoliku obok łóżka, kiedy drzwi od mojego pokoju otworzyły się
z hukiem. Zimna ciecz spłynęła po mojej białej bluzce. Spojrzałam na sprawcę tego wydarzenia i ze wściekłości zmrużyłam oczy.
Wellinger – Syknęłam przez zaciśnięte zęby. – Czego chcesz?
– Schmitt! Jak zawsze miła i urocza. – Uśmiechnął się rozbrajająco i spojrzał na brudną bluzkę. – Przepraszam, że wyprowadziłem cię z równowagi... Nie wiedziałem, że aż tak na ciebie działam. – Poruszył sugestywnie brwiami, a ja trzepnęłam go w głowę. – Ej! Za co to?!
Za żywota – Wytknęłam mu język. – Jaki jest cel twojej wizyty, o przyjacielu? – Spytałam.
Mam do ciebie prośbę... W zasadzie sprawę życia i śmierci. – Oznajmił grobowym tonem.
Andi, co się dzieje? – Zaniepokoiłam się.
Czy... – Zaczął i natychmiast się zaciął powodując moje większe zniecierpliwienie. – Czy poleciałabyś ze mną do Korei na Igrzyska, aby wspierać mnie na żywo? – Zapytał i głęboko odetchnął ciesząc się, że ma to już za sobą. Ja natomiast patrzyłam na niego z szeroko otwartymi oczami i nie mogłam wydusić z siebie słowa. Co tu się właśnie odjebało? Andi proponuje mi, a nie swojej dziewczynie, żebym leciała z nim jako osoba towarzysząca? Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że ma do dyspozycji tylko jedno takie miejsce i byłam wręcz przekonana, że to Edith z nim leci. Więc co się stało? – Alex? – Szepnął patrząc na mnie wyczekująco.
Ja? – Spytałam ledwo słyszalnie. – Ja mam z tobą lecieć do Korei? A co z Edith?
No właśnie słuchaj! Już wszystko było ustalone, a tu dziś się z nią spotykam i mówi mi, że nie może ze mną lecieć, bo szef nie da jej urlopu, więc pomyślałem o tobie... – Powiedział spokojnie, a we mnie zagotowało się ze złości. ŻE CO?!
Dobrze cię zrozumiałam? W ogóle nie miałeś w planach, żeby mnie o to prosić, wręcz przeciwnie, wszystko było już ustalone z twoją dziewczyną, a gdy okazuje się, że nie da rady to przychodzisz do mnie z podkulonym ogonem i prosisz o to mnie? – Wykrztusiłam z siebie trzęsącym się z nerwów głosem. Prosił się o to, aby porządnie mu przywalić!
No... – Wyjąkał, jakby dopiero teraz zdał sobie sprawę, jak to wszystko wygląda. – Tylko nie krzycz na mnie, proszę! Jesteś moją przyjaciółką i potrzebuję cię tam!
Jak Edith dałaby radę z tobą polecieć to mówiłbyś inaczej! – Wrzasnęłam. – Do cholery Wellinger, nie chcę być jakimś pieprzonym zastępstwem! – Nie pamiętałam, bym kiedykolwiek aż tak zaczęła na niego wrzeszczeć. W końcu się doigrał.
Alex, to nie tak... Naprawdę chcę cię tam... – Powiedział i padł przede mną na kolana. Zaskoczona jego zachowaniem uchyliłam usta. – Błagam cię, zgódź się!
Nie wiem Andi... Muszę to przemyśleć.
Czyli jest nadzieja?! – Pisnął nadal nie wstając z klęczek. – Alex, moja jedyna, wspaniała przyjaciółko błagam, proszę, pojedź ze mną!
Andi, daj mi trochę czasu... Muszę się na spokojnie zastanowić, dobrze?
Dobrze! – Podniósł się i przytulił mnie do siebie. – Nie tak to miało zabrzmieć, ale bardzo mi na tym zależy, okej? – Oparł swoje czoło o moje patrząc na mnie tymi swoimi niebieskimi oczami i do cholery jasnej już mnie miał...
Okej – Przytaknęłam. – Zadzwonię i dam ci znać.
JESTEŚ NAJLEPSZA!!!

 Krążyłam po pokoju raz w jedną, raz w drugą stronę. Milion myśli kłębiło mi się teraz w głowie i nie potrafiłam nad nimi zapanować. Jedna część mnie chciała go zatrzymać, gdy wychodził i powiedzieć mu, że oczywiście z nim polecę, a druga pragnęła potrzymać go w niepewności. Oczywisty był fakt, że pragnęłam być tam z nim, wspierać go i dopingować na najważniejszej imprezie sezonu, jednak siedziały mi w głowie słowa o Edith. O tym, że to ona miała tam być. Jak na prawdziwą dziewczynę przystało. Miałam tego świadomość, ale to bolało. Byłam nielogiczna, bo jego najprostsze gesty, takie jak spojrzenie głęboko w oczy i czułe słówka sprawiały, że miękłam i miałam ochotę się poddać. Nie powinnam tak robić! Nie powinnam z miłości do niego tracić rozumu, ale na to już chyba trochę za późno... Naprawdę nie wiedziałam, co mam zrobić, jaką decyzję podjąć. Andi był moim przyjacielem i jako jego przyjaciółka powinnam lecieć, aby być z nim. Chciałam tego, jak niczego innego... Tyle czasu spędzonego z nim... Bez Edith... Ta myśl była tak kusząca, że już prawie chwyciłam za telefon, aby przekazać mu, że się zgadzam. Jednak za chwilę znów coś mnie powstrzymało. Muszę z kimś porozmawiać. Teraz, zaraz, natychmiast. Wanki!

 – Myślisz, że powinnam się zgodzić? – Spytałam starszego z Andreasów, kiedy nakreśliłam mu całą sytuację.
No nie wiem... – Usłyszałam w słuchawce. Wyobrażałam sobie, jak stoi z telefonem przy oknie i szarpie się za włosy szukając właściwych słów i odpowiedzi. Cały Wanki! – Maleńka wiem, że szalejesz z miłości do niego, ale pomyśl... Czy to jest tego warte?
Słucham? Wcale nie szlaję z miłości! – Krzyknęłam oburzona, na co on jedynie się zaśmiał.  Wanki!!!
Jasne, jasne, a ja jestem królem... – Powiedział. – Alex... Wiem, że chcesz lecieć i być z nim, aby czuł twoją obecność i wsparcie... To zrozumiałe, bo go kochasz, a on jest kretynem, że tego nie widzi, albo udaje... Jest też kretynem, bo cały czas rozbudza w tobie uczucie i daje ci nadzieję mimo że ma dziewczynę... – Mówił, a ja niechętnie, ale musiałam przyznać mu rację. – Jest również jak utrzymujesz tylko twoim przyjacielem, no i tak się złożyło, że moim też... A skoro ja tam będę to w sumie będę mógł mieć was na oku... – Zakończył.
Mieć nas na oku? A niby po co?
Alex! Czy ty myślisz, że jestem już tak stary, że nie znam życia? Już ja swoje wiem! Ty, on, hormony, odrobina szaleństwa, brak Edith i wszystko gotowe!
Wanki! – Wrzasnęłam. – Dlaczego insynuujesz takie rzeczy? Ja i Andi jesteśmy tylko i wyłącznie przyjaciółmi!
Oczywiście – Parsknął. – Czasami tak na siebie patrzycie, że tylko się zastanawiam, kto pierwszy się na kogo rzuci...
Andreas!!! – Zarumieniłam się i dziękowałam, że rozmawiam z nim przez telefon, a nie w cztery oczy. – Więc co powinnam zrobić?
– Zadzwoń do niego dziecinko i powiedz mu, że się zgadzasz... Przecież oboje tego chcecie, więc może wyjdzie wam to na dobre. Wanki trzyma kciuki za swoje robaczki! 
– Mówiąc to rozłączył się, a ja parsknęłam śmiechem. Uwielbiałam tego wariata! Odczekałam chwilę i wybrałam numer Andiego. Gdy odebrał i gdy przekazałam mu nowinę oszalał ze szczęścia, co spowodowało szeroki uśmiech na mojej twarzy. Dziękował mi po tysiąckroć i zapewniał, że jestem najwspanialsza. A ja... Cóż. Byłam szczęśliwa, bo on był szczęśliwy...


***

Witam ;* 

Napisałam rozdział w tygodniu, więc się z Wami dzielę :) Kolejny już zaczęty, mam nadzieję, że dziś uda mi się go skończyć :)

Dziś zakończyły się Igrzyska... Cóż tu dużo mówić, emocje były niesamowite! :)

Pozdrawiam ;*

poniedziałek, 19 lutego 2018

Rozdział 2

Dzięki pomocy Wankiego jakoś udało mi się dojść do siebie i byłam gotowa, aby stawić czoła Andiemu i jego dziewczynie. Kilka razy odetchnęłam głęboko i wyszłam z domku razem z Niemcem. Od razu przywitał mnie widok szczęśliwej pary...
Alex, Andreas! – Zawołał Wellinger i przywołał nas do siebie gestem. Spojrzałam spanikowana na Wanka, ale objął mnie ramieniem i razem ruszyliśmy w ich kierunku.
No, co tam młody? – Spytał mój wybawiciel.
Wanki wiem, że ty już miałeś okazję poznać Edith, ale Alex nie... – Zaczął i spojrzał na mnie, a ja próbowałam grać obojętną. – Więc... Alex, poznaj moją dziewczynę – Powiedział z szerokim uśmiechem na twarzy, którą miałam ochotę zdzielić. Wanki chyba tak samo, bo czułam jak obejmując mnie zaciska pięści. Wellinger chyba też to zauważył, bo zrobił zdziwioną minę, ale jego przyjaciel zignorował go.
Cześć – Przywitałam się i wysiliłam na słaby uśmiech. – Miło mi cię poznać...
Wzajemnie! – Pisnęła uradowana brunetka. – Andi tyle mi o tobie opowiadał...
Tak? – Zdziwiłam się. – Mnie o tobie nie pisnął ani słówka – Oznajmiłam, a Wanki próbował zatamować wybuch śmiechu nerwowym kaszlnięciem.
Jakoś nie było okazji... – Próbował się bronić. – Ale już mniejsza z tym, najważniejsze, że już się poznałyście!
Tak, to niewątpliwie wielkie szczęście – Parsknęłam. – Andi, powodzenia w drugiej serii – Powiedziałam i z wysoko podniesionym czołem odeszłam od nich razem z Andreasem.
Maleńka, to było świetne! – Pochwalił mnie, a ja zaśmiałam się szczerze.
To dzięki tobie!
Się wie! – Wypiął dumnie pierś, po czym oboje zeszliśmy na dół, aby kibicować naszym rodakom w drugiej serii.

 Mimo całej zaistniałej sytuacji kibicowałam Andiemu ze wszystkich sił. Czas leciał jak szalony. Tydzień po wydarzeniu, jakie miało miejsce w Oberstdorfie w austriackim Bischofshofen odbyła się dekoracja dla najlepszych 66. Turnieju Czterech Skoczni. Andi zajął drugie miejsce w tej prestiżowej imprezie! Byłam z niego szalenie dumna, ale wiedziałam, że nie tylko ja... Austriackie konkursy oglądałam w domu, bo nie miałam możliwości, by kibicować mu na żywo. Co innego Edith... Skoczny świat już obiegła informacja, że Andreas Wellinger ma dziewczynę. W sieci pojawiały się ich zdjęcia, a on rozpromieniony udzielał wywiadów o tym, jaki jest szczęśliwy. Naprawdę próbowałam cieszyć się jego szczęściem, ale nie potrafiłam. Za każdym razem, gdy widziałam ich razem marzyłam o tym, żeby być na jej miejscu. Żeby wspierać go cały czas, widzieć jego piękne oczy, uśmiech, trzymać go za rękę, czuć jego obecność... Jednak dla niego byłam tylko przyjaciółką i musiałam się z tym pogodzić. Nadal miałam mu za złe, że w taki sposób dowiedziałam się o wszystkim. Możliwe, że chciał mi to powiedzieć podczas świąt, wtedy gdy miałam wrażenie, że coś przede mną ukrywa. Nie zrobił tego jednak, a ja nie znałam powodu. Jednak może wcale nie chciałam go znać...

 – ALEX!!! – Usłyszałam nad sobą głos Wellingera, ale uparcie próbowałam go zignorować mocniej naciągając kołdrę. – Wstawaj śpiochu! – Krzyknął i zdarł ze mnie kołdrę. Miałam ochotę go zamordować! – Ouuu, Alex...
WELLINGER! – Wrzasnęłam i uderzyłam go w głowę. – Jakim prawem wchodzisz do mojego pokoju, budzisz mnie, a potem bezczelnie zrywasz ze mnie kołdrę i gapisz się na mnie?!
Skąd mogłem wiedzieć, że śpisz w samej bieliźnie? – Swoją drogą... – Zaczął i zlustrował mnie od stóp do głów. Zabiję go, przysięgam!
Nie waż się kończyć tego zdania – Syknęłam i udałam się w stronę łazienki. – Jeśli jak mniemam chciałeś ze mną porozmawiać to zaczekaj – Powiedziałam i trzasnęłam drzwiami. Cały czas miałam przed oczami jego spojrzenie prześlizgujące się po moim ciele. Na samo wspomnienie oblałam się rumieńcem. Co się ze mną dzieje co cholery? To miłość – Powiedział cichy głos w mojej głowie, ale usiłowałam go zbagatelizować i weszłam pod prysznic. Może to coś pomoże.

 Po ogarnięciu się poszłam do salonu, w którym czekał na mnie Wellinger z dwoma kubkami kawy. Dziękowałam Bogu, że jesteśmy sami, co w moim domu graniczyło z cudem. Wyglądał, jakby coś go trapiło. Usiadłam naprzeciwko niego biorąc do ręki kubek z parującą cieczą.
To o czym chciałeś ze mną porozmawiać? – Spytałam patrząc na niego uważnie. Nerwowo przeczesał swoje i tak rozczochrane włosy i spojrzał na mnie.
Przepraszam... Przepraszam, że w taki sposób dowiedziałaś się o Edith – Powiedział. – Nie chciałem, żeby to tak wyszło.
Masz rację... W końcu jesteśmy przyjaciółmi i zdecydowanie wolałabym się dowiedzieć o tym fakcie w innych okolicznościach. Nie powiem, że mnie to zabolało, bo to za mocne słowo, ale zrobiło mi się cholernie przykro – Wyrzuciłam z siebie. – Ale cieszę się, że jesteś szczęśliwy – To zdanie z trudem przeszło mi przez gardło, ale udało się. Oscar dla mnie!
Dziękuję! – Odetchnął z ulgą. – Dobrze jest mieć w tobie takie wsparcie, przyjaciółko! –Zaśmiał się, a ja żeby uniknąć odpowiedzi zanurzyłam usta w kawie. Wellinger poszedł za moim przykładem. – Wanki chyba jej nie polubił... – Stwierdził po chwili. – Mówił ci coś może na ten temat?
Nie, Andi... Nie mówił.
Swoją drogą... Co robiliście wtedy razem w domku? – Zainteresował się, a ja zakrztusiłam się kawą. – Powiedziałem coś nie tak?
Nic nie robiliśmy. Uwolniłam go po tym, jak go tam zamknąłeś i chwilę pogadaliśmy – Wyjaśniłam, a blondyn pokiwał głową. Kawę dokończyliśmy w milczeniu. Po jakimś czasie Andi spojrzał na zegarek i zerwał się jak oparzony. – Co się stało?
Kompletnie zapomniałem, że jestem umówiony z Edith przed wyjazdem! Wiesz, jutro udajemy się do Bad Mitterndorf i chcieliśmy jeszcze jakoś wykorzystać ten czas...
Nie musisz się tłumaczyć, Andi. Powodzenia w lotach! – Powiedziałam i wstałam, żeby go odprowadzić. Zepsuł mi humor. Chciałam, żeby jak najszybciej wyszedł i zostawił mnie samą.
Trzymaj się, Alex – Mocno objął mnie na pożegnanie. Przeklęłam w duchu swoją głupotę i odwzajemniłam uścisk. Wtuliłam się w niego i mimo wcześniejszych myśli, chciałam, aby tulił mnie jak najdłużej. Moja chora logika, a raczej jej brak... – Widzimy się na Mistrzostwach! – Powiedział, pocałował mnie w policzek i wyszedł w podskokach. Do Edith...


 Runęłam na łóżko i rozpłakałam się. Znów przez niego... Nieświadomie zadawał mi tyle bólu swoim zachowaniem i słowami... Uwikłałam się w przyjaźń z nim i miałam tego świadomość, ale słuchanie o jego dziewczynie było nie do zniesienia. Ściskało mnie w środku na samą myśl, że teraz jest z nią, że ją całuje, przytula... Zwariuję kiedyś przez niego! Próbowałam się uspokoić, ale nijak mi to wychodziło. Płakałam z bezsilności. Wiedziałam, że będę musiała pogodzić się z zaistniałą sytuacją, bo przyjaźń z Andim oznacza również Edith. Muszę to zaakceptować, choć nie wiem, jak dam sobie radę. Jak będę zachowywać się w ich towarzystwie? Sztucznie z przyklejonym do twarzy fałszywym uśmiechem? Wszystko na to wskazuje... Jak mam dać sygnał swojemu sercu i myślom, gdy będę widzieć, jak całują się i obejmują na moich oczach skoro nawet teraz ten obraz wywołuje rozdzierający ból? To wszystko było takie trudne, ale musiałam sobie z tym poradzić. To jedyne wyjście z tej sytuacji... Andi jest tylko i wyłącznie moim przyjacielem. Nikim więcej. A jednak... Nienawidzę tego, że go kocham... 


***

Witam!

Złoto na małej skoczni, srebro na dużej, żyć nie umierać! Mogę pisać, bo głowa szaleje od nadmiaru pomysłów :) 
A dziś konkurs drużynowy... Nie mogę się już doczekać! 

Pozdrawiam ;* 

poniedziałek, 12 lutego 2018

Rozdział 1

Czas pomiędzy konkursami w Titisee-Neustadt i Engelbergu minął bardzo szybko. Drużynówkę w moim rodzinnym kraju wygrali Norwegowie, na drugim miejscu uplasowali się Polacy, a na trzecim Niemcy. W konkursie indywidualnym rozegranym dzień później najlepszy okazał się Richard, a Andi był drugi. Byłam z niego niesamowicie dumna! Standardowo przed świętami odbyły się zawody w szwajcarskim Engelbergu. W pierwszym konkursie na podium znalazł się tylko jeden Niemiec i był nim Richi. Drugiego dnia ponownie odniósł zwycięstwo, trzecie w tym sezonie. Bardzo cieszyłam się dobrymi wynikami swoich rodaków. To dobry prognostyk przed Igrzyskami! Andi w obu konkursach uplasował się na szóstym miejscu.
Święta Bożego Narodzenia standardowo minęły mi w rodzinnej i ciepłej atmosferze. Miałam siostrę, która była ode mnie dziesięć lat młodsza – była ulubienicą Andiego. Sama byłam jego równolatką, a na co dzień studiowałam germanistykę. Miałam okres, że chciałam rzucić te studia w cholerę, ale przyjaciel przekonał mnie, żebym tego nie robiła. Posłuchałam go i dobrze na tym wyszłam. Po kolacji wigilijnej tradycyjnie spotkałam się z Wellingerem. Nadrabialiśmy lekko stracony czas, spacerując po naszej uroczej okolicy. Śnieg wesoło skrzypiał nam pod nogami, a my jak dzieci obrzucaliśmy się śnieżkami zaśmiewając się głośno ze swoich min i zachowań. Zdaję sobie sprawę, że dla swojego dobra powinnam spędzać z nim jak najmniej czasu, ale nie potrafiłam. Przebywanie w jego obecności było dla mnie jak narkotyk. Kochałam go, ale był on równocześnie moim przyjacielem i nie mogłam pozwolić na to, by moje uczucia do niego zniszczyły naszą piękną relację. 
W pewnym momencie Andi przystanął i mocno mnie do siebie przytulił. Zatonęłam w jego uścisku napawając się zapachem jego perfum. Uwielbiałam go!
Alex, co ja bym bez ciebie zrobił? – Zapytał w pewnym momencie.
Nie miałbyś tak wspaniałej przyjaciółki! – Odparłam i zaśmiałam się. Pstryknął mnie w nos i zawtórował.
Masz rację – Westchnął i znów mnie przytulił.
Co ty mnie tak dziś tulisz, co? Przyznaj się natychmiast, co nabroiłeś, że już starasz się mnie przekabacić!
Ja? Oczywiście, że nic! – Udał niewiniątko i żeby uniknąć odpowiedzi pchnął mnie w głęboką zaspę.
Wellinger już nie żyjesz! – Krzyknęłam, a on wybuchnął śmiechem i zaczął przede mną uciekać. Nie ze mną takie numery! Po chwili dogoniłam go i odwdzięczyłam mu się pięknym za nadobne, ale on oczywiście nie byłby sobą i pociągnął mnie tak, że wylądowałam obok niego. – Naprawdę cię zabiję – Warknęłam i przywaliłam mu śnieżką w nos.
Auu!!! – Zawył. – Przez ciebie mam zimny nos!
Serio? W tym momencie obchodzi cię tylko twój nos? Inna część twojego ciała chyba też uległa... – Nie dokończyłam, bo wsypał mi śnieg za kołnierz. – ANDI!!!
No co? – Spytał. – Chciałaś obrazić mój tyłek!
Obrazić twój tyłek? – Zdziwiłam się.
Ach no tak... Raczej chciałaś go pochwalić – Poruszył sugestywnie brwiami, a ja pacnęłam go w ramię.
Chciałbyś! – Powiedziałam, a po chwili zaczęłam się głośno śmiać. Andi dołączył do mnie. Nie przeszkadzało nam to, że leżymy w zaspie, na mrozie, w śniegu. Złączyliśmy nasze dłonie i wpatrywaliśmy się w gwiazdy widoczne na niebie. Czułam, że blondyn chce mi coś wyznać, ale nie naciskałam. Wiedziałam, że jak tylko będzie gotów to to zrobi. Na razie cieszyłam się chwilą.

 Dni do inauguracji 66. Turnieju Czterech Skoczni minęły błyskawicznie. Nim się spostrzegłam stałam pod Schattenbergschanze i zaciskałam kciuki za swoich rodaków. Z niecierpliwością czekałam na dwunastą parę, w której Andi miał zmierzyć się z Finem Nousiainen'em. Wiedziałam, że wyjdzie z niej zwycięsko. Atmosfera jak zwykle była niesamowita. Przybyli kibicie z różnych krajów, aby wspierać swoich ulubieńców. Powiewały flagi różnych narodowości. Uwielbiałam to uczucie, gdy jesteśmy wszyscy razem pod skocznią i dopingujemy swoich ulubieńców. Konkurs przebiegał bez zbędnych przerw, więc niedługo później dmuchałam pod narty swojemu przyjacielowi. Skoczył 115 metrów. Wiedziałam, że nie jest zadowolony ze swojej próby, ale przynajmniej wygrał rywalizację w parze. Oboje liczyliśmy na lepszy wynik w drugiej serii. Ściskałam kciuki za Markusa, Stephana, Constantina aż wreszcie za Wankiego! Bardzo się cieszyłam, że udało mu się zakwalifikować do konkursu głównego, bo był najlepszym przyjacielem Andiego. No i moim oczywiście. Jak można nie lubić takiego wariata? No nie da się! Jednak jego skok na odległość 109,5 metra nie dawał mu szans na awans. Wielka szkoda! Miałam nadzieję, że w Ga-Pa pójdzie mu o wiele lepiej. W ostatniej parze skakał Richi. Po jego skoku wszystko było jasne. Na prowadzeniu był Austriak Kraft, na drugim miejscu był Freitag, na na trzecim Dawid Kubacki. Teraz chwila przerwy. Udałam się do domku skoczków i to był mój błąd.

 Pod koniec przerwy domek pustoszał. Zostałem sam z Wankim, który lekko się załamał. Za bardzo nie wiedziałem, jak mam podnieść go na duchu.
Wanki... – Zacząłem, ale natychmiast mi przerwał.
Nie, Andi... Nie zaczynaj – Powiedział – Jestem beznadziejny – Załamał mu się głos i ukrył twarz w dłoniach.
Wanki no! Nie możesz się tak załamywać... Wiem, że bardzo chcesz wrócić do dawnej formy, ale na wszystko przyjdzie czas, zobaczysz... – Próbowałem przemówić mu do rozsądku i poklepałem go po ramieniu, ale na niewiele się to zdało. – Wanki, wyjdziesz ze mną?
Nie, zostaw mnie.
Wanki!
Nie Wankuj mi tutaj! – Krzyknął. – Takiemu gówniarzowi to dobrze!
Jak mnie nazwałeś? Jestem twoim przyjacielem, a nie żadnym gówniarzem!
Jedno nie wyklucza drugiego!
Co masz na myśli? – Zdenerwowałem się lekko.
Co mam na myśli? Jesteś młody, wszystko ci wychodzi... Masz wspaniałą przyjaciółkę, masz dziewczynę... – Zaciął się. – Chociaż nie. Nie wszystko ci wychodzi, bo jednak jesteś kretynem.
Słucham?
Kiedy do ciebie dotrze to, że jesteś zakochany w Alex? – Zapytał, a ja spojrzałem na niego jak na idiotę. Myślałem, że ten pacan powie, że żartuje, ale nic takiego nie nastąpiło.
-Ja? Zakochany w Alex? – Powtórzyłem to pytanie i wybuchnąłem śmiechem. Śmiałem się tak długo, aż rozbolał mnie brzuch. – To dopiero kawał!
Ja nie żartuję tleniony blondynku! Naprawdę jesteś aż tak głupi, że tego nie dostrzegasz?
Wanki, naprawdę nie wiem, o co ci chodzi, co cię ugryzło, ale skończ z tymi chorymi żartami! – Wkurzyłem się. – Edith na mnie czeka, a ty tu sobie siedź! – Krzyknąłem i wyszedłem z domku zamykając go na klucz. Mała zemsta!
WELLINGER! WELLINGER TY GÓWNIARZU, ZAMKNĄŁEŚ MNIE TUTAJ?! – Wrzeszczał jak opętany, a ja miałem z tego niesamowity ubaw. Szarpał za klamkę i pukał w okno, ale na niewiele mu się to zdało. – ANDI!!! ANDI!!! – Krzyczał i przykleił twarz do szyby. – ANDI!!!

 Szukałam Andiego, ale nigdzie nie mogłam go znaleźć. Chciałam trochę wesprzeć go na duchu, bo czułam, że tego potrzebuje. W końcu znałam go jak mało kto. Jednak gdy szłam w kierunku domku niemieckich skoczków coś, a raczej ktoś przykuł moją uwagę. Mój Andi całujący namiętnie jakąś brunetkę... Nogi się pode mną ugięły, serce chciało wyskoczyć mi z piersi, świat w jednej chwili zawirował. Nie mogłam złapać tchu, dławiło mnie w gardle, oczy piekły, bo z trudem powstrzymywałam łzy. To bolało. Chciałam wyć. Szarpać, bić, cokolwiek, byleby nie czuć tej pustki i tego bólu, który właśnie rozdzierał moje serce na kawałki. Widziałam jak założył jej na głowę czapkę, żeby nie zmarzła, tak jak kiedyś robił to mnie. Pocałował ją w czoło i nos, tak jak kiedyś mnie. Złapał ją za rękę łącząc ich dłonie. Tak jak kiedyś... Gdy spostrzegłam, że zbliżają się w moją stronę schowałam się za pobliskim domkiem, a gdy tylko zniknęli z pola widzenia udałam się w kierunku domku Niemców. Zdziwiłam się widząc klucz w zamku, ale go przekręciłam.
Alex? Dzięki Bogu! – Dobiegł mnie głos Wanka. Odwróciłam się w jego stronę. – Alex, co się stało? – Zapytał łagodnie, gdy zobaczył w jakim jestem stanie.
Andi... Andi... On... – Z trudem łapałam powietrze nie mogąc wykrztusić słowa.
– Widziałaś go z Edith? – Pokiwałam głową. – Nie wiedziałaś o niej? – Ponownie pokręciłam głową, tym razem przecząco. – Moja maleńka – Szepnął i przytulił mnie do siebie mocno. W tej chwili już nic mnie nie powstrzymywało. Rozpłakałam się jak małe dziecko. Wstrząsały mną dreszcze, ale Wanki nic nie mówił tylko głaskał czule po głowie i plecach. Byłam mu za to wdzięczna... Nie wiedziałam, co robić. Chciałam nic nie czuć, chciałam zniknąć pod ziemią. Zamknęłam oczy, ale obraz cały czas był taki sam. Mój Andi i ona... 


***

Witam!

Wiem, że długo kazałam na siebie czekać, ale w nagrodę macie dość długi rozdział. Mam nadzieję, że się spodoba :) 

Andi został Mistrzem Olimpijskim i natchnął mnie do pisania, więc nie mogę tego zmarnować! <3 :D

Pozdrawiam ;*