Pekin, 06.02.2022 r.
– Gdzie
ty nas ciągniesz, Wanki? – Zapytałem trzymając moją żonę za
rękę. – Za parę godzin rozpoczyna się konkurs na normalnej
skoczni, a dobrze wiesz, że bronię tytułu! – Krzyknąłem, ale
przyjaciel nie zwracał na mnie uwagi. – Co może być ważniejsze
od tego? – Prychnąłem pod nosem szukając wsparcia Alex, ale ona
jedynie pokręciła głową kompletnie mnie ignorując. – Dzięki
wielkie żoneczko!
– Andi,
nie zachowuj się, jak dziecko! – Zbeształa mnie. – Widocznie
Wanki ma jakąś ważną sprawę...
– Ja
zachowuję się, jak dziecko? Ja?! – Spojrzałem na nią oburzony.
– Gdybyśmy zabrali ze sobą Charlotte, Ilse oraz Lukasa byłoby
znacznie gorzej!
– Nie
mieszaj do tego naszych uroczych dzieci! – Oburzyła się. – To,
że tobie zachciało się za jednym razem wystrzelić trzy celne
pociski nie oznacza, że... – Mówiłaby dalej, gdybym nie uciszył
jej gestem ręki. – Co zrobiłeś przed chwilą? – Zmrużyła
wściekle oczy po czym podążyła za moim spojrzeniem. Z szoku
zachwiała się w miejscu.
– Zaskoczni,
prawda?! – Krzyknął Wanki, gdy znaleźliśmy się pod Kołami
Olimpijskimi. Gdy spytałem go wcześniej, dlaczego włożył na
siebie garnitur zbył mnie, ale teraz wszystko stało się jasne.
Obok niego, w białej sukni ślubnej stała Daniela promieniejąca
szczęściem. Oczywiście była również cała nasza drużyna. –
Podejdźcie bliżej, jesteście naszymi świadkami!
Ślub
pod Kołami Olimpijskimi na parę godzin przed rozpoczęciem
pierwszego konkursu indywidualnego? Na taki pomysł mógł wpaść
tylko mój chory i pokręcony przyjaciel...
Zhangjiakou, 06.02.2022 r.
Podskakiwałam
nerwowo za barierkami oddzielającymi mnie od skoczni. Obok mnie
stali świeżo upieczeni małżonkowie z szerokimi uśmiechami na
twarzach. Swoją drogą myślałam, że nigdy nie zdecydują się na
ten krok! Od ich zaręczyn minęły dwa lata i nic nie wskazywało na
to, aby coś miało się zmienić, ale jednak... Życie lubi
zaskakiwać! W przyszłym miesiącu ich mały Matthias będzie
obchodził trzecie urodziny. A w brzuszku Danieli zadomowiła się
ich córeczka... Wzruszona odwróciłam od nich wzrok koncentrując
uwagę na Andim, który po pierwszej serii zajmował drugą lokatę.
A do swojego serdecznego kolegi z Norwegii tracił bardzo niewiele...
Wiedziałam, że nasze urocze półtoraroczne trojaczki śledziły
zmagania ukochanego tatusia w towarzystwie babć niewiele z tego
rozumiejąc. Uśmiechnęłam się pod nosem do swoich myśli
obserwując skoczków oddających swoje próby. Nasze życie było
szalone, ale nie zamieniłabym go na żadne inne. Cztery lata temu
dopingowałam Andiego w Korei. Wtedy był tylko i aż moim
przyjacielem, a teraz... Ściskam za niego kciuki w Chinach jako jego
żona i mama jego dzieci. Chyba odleciałam myślami gdzieś daleko,
bo poczułam, jak Wanki szturcha mnie z całej siły. Odpowiedziałam
mu tym samym i z ciężko bijącym sercem spojrzałam na Andiego
szykującego się do oddania skoku. Po krótkiej chwili był już w
powietrzu... Nic się nie zmieniło. Obserwowałam jego nienaganną
sylwetkę w locie, a sekundę później podziwiałam nienaganny
telemark. Wyszedł na prowadzenie! To już pewne, będzie miał na
swoim koncie kolejny olimpijski medal! Kątem oka widziałam, jak
zbierają się przy nim koledzy z drużyny. Znajoma sceneria... Po
paru minutach wszystko stało się jasne. Daniel Andre Tande
wylądował równie daleko, jednak nieznacznie zachwiał się przy
wykonywaniu telemarku. Obok jego nazwiska pojawiła się dwójka, co
oznaczało jedno...
– ANDI
JEST MISTRZEEEEEEEEEEEM OLIMPIJSKIM!!! – Wydarł się Wanki
zalewając się łzami. Nie do końca wiedziałam, co się wokół
mnie dzieje. – ALEX!!! – Krzyknął mi do ucha i przytulił nas z
Danielą do siebie. Ponad jego ramieniem zobaczyłam zmierzającego
ku nam Andiego, więc szybko wyswobodziłam się z ramion przyjaciela i z impetem rzuciłam się na swojego męża. Płakał. I po chwili
ja również płakałam, gdy w końcu dotarło do mnie to, co się
stało. Andi obronił tytuł.
– Andi...
– Zaczęłam, ale uciszył mnie delikatnym pocałunkiem.
– Nic
nie mów... Słowa są zbędne w takiej chwili – Oznajmił
scałowywując moje łzy.
– Jestem
z ciebie dumna. Cholernie dumna – Wyszeptałam wzruszona.
Przytaknął po czym w biegu przyjął gratulacje od państwa Wank i udał się na dekorację kwiatową. Andreas Wellinger. Pięć
olimpijskich medali, w tym trzy z najcenniejszego kruszcu. A to
dopiero początek tych Igrzysk...
Planica,
27.03.2022 r.
Ze
wzruszeniem obserwowałam, jak mój mąż odbiera drugą w swojej
karierze Kryształową Kulę. Nie było na niego mocnych w tym
sezonie. Do indywidualnego złotego medalu na Igrzyskach dorzucił
jeszcze brąz w drużynie. Skakanie nadal sprawiało mu niesamowitą
frajdę i ani myślał, żeby kończyć swoją przygodę ze skokami.
Już ja bym mu dała! Kiedy rozbrzmiał nasz hymn narodowy łzy
spłynęły po moich policzkach. Obok mnie stał oczywiście
niezawodny Wanki, który nabijał się ze mnie. Posłałam mu
mordercze spojrzenie, bo sam pociągał nosem.
– No,
co? Ja mam alergię, to ty płaczesz, jak wariatka! – Parsknął.
– Masz
alergię? W marcu? – Prychnęłam, a Daniela zaśmiała się w
głos. Wanki spojrzał na mnie oburzony. Chwycił synka za rękę i oddalił się ode mnie. – Wróci za pięć sekund, słowo daję –
Mruknęłam mocniej obejmując Ilse, która niespokojnie wierzgała
nóżkami. Jak Boga kocham energię zdecydowanie odziedziczyła po
Andim. Charlotte i Lukas byli spokojnymi dziećmi, ale nasza środkowa
pociecha... Diabeł wcielony! Tak, jak przypuszczałam Wanki niedługo
wrócił, ale nie spojrzał na mnie, tylko uniósł swój długi nos
ku górze. Przewróciłam jedynie oczami.
– No
dobra, dobra... Nie potrafię się na ciebie gniewać – Powiedział.
– Na
mnie nikt nie potrafi się gniewać – Odparłam dumnie. Po dłuższej
chwili razem z moją wesołą ferajną ruszyłam w kierunku
Andiego, aby złożyć mu należyte gratulacje. Zamknął nas
szczelnie w swoim uścisku, a ja zaśmiałam się pod nosem. Dla
takich chwil warto żyć, zdecydowanie! Kątem oka dostrzegłam, jak
Wanki z czułością gładzi brzuch Danieli. Nie minęła sekunda, a
zjawił się obok nas z Matthiasem. Spojrzał znacząco na mojego
męża, a on przejął ode mnie dzieci, które mocno się w niego
wtuliły. Ten widok zawsze łapał mnie za serce... Podeszłam do
Danieli, aby móc z nią spokojnie porozmawiać, ale nie było nam
dane, bo wskazała dłonią na skocznię. Podążyłam wzrokiem w
tamtym kierunku i parsknęłam głośnym śmiechem. Andi z Wankim i naszymi dziećmi zjeżdżali z buli na tyłkach krzycząc
wniebogłosy. Dzieciaki piszczały, jak szalone, czemu trudno było
się dziwić. To zdecydowanie było najlepsze zakończenie sezonu!
Pjongczang,
29.06.2023 r.
W
czwartą rocznicę ślubu mój ukochany mąż zabrał mnie do Korei,
tam gdzie to wszystko pomiędzy nami tak naprawdę się zaczęło.
Nasze trzy największe szczęścia zostały pod opieką dziadków
oraz państwa Wank. Trojaczki uwielbiały Matthiasa oraz małą kopię
Danieli, Isabell, więc ze spokojem mogliśmy udać się w podróż.
– Andi...
– Jęknęłam zmęczona. – Daleko jeszcze?
– Nie
marudź żonczeko, już prawie jesteśmy na miejscu – Odparł
tajemniczo. Wellinger i jego pomysły...
– Znów
mam na oczach tę opaskę, tak jak wtedy, kiedy mi się
oświadczałeś... A o co ci chodzi tym razem? – Spytałam, a on
westchnął z irytacją.
– Jesteś
bardzo niecierpliwa, Alexandro Wellinger – Wyszeptał. Prychnęłam
jedynie i do końca naszej wycieczki nie odezwałam się ani słowem.
– Jesteśmy – Oznajmił, gdy wreszcie się zatrzymaliśmy.
Ściągnął mi opaskę z oczu, a mnie zatkało.
– Belka?
– Wychrypiałam. Faktycznie szliśmy pod górę, ale nie przyszłoby
mi do głowy, że wpadnie na taki pomysł. – Och, Andreasie
Wellingerze... – Uśmiechnęłam się zadziornie przygryzając
dolną wargę.
– Wiem,
jak cię uszczęśliwić, żoneczko! Szczęśliwej czwartej rocznicy
ślubu, kochanie – Powiedział całując mnie namiętnie.
Odpowiedziałam mu tym samym, a po chwili wylądowałam na jego
udach... Na belce, rzecz jasna. Kiedy wszedł we mnie krzyknęłam z
rozkoszy. W tej kwestii nic się nie zmieniło. Pożądanie, które w
nas było nie zmalało, pomimo upływającego czasu. I chwała za to!
Doszliśmy w tym samym momencie, a ja spełniona mruknęłam w jego
usta. Uśmiechnął się cwaniacko, po czym oboje doprowadziliśmy się
do normalnego stanu i zeszliśmy z belki. Przed powrotem do hotelu
urządziliśmy sobie długi spacer trzymając się za ręce. Nie
mogłam uwierzyć w to, że od pamiętnych Igrzysk w 2018 roku
minęło już pięć lat. Wtedy Andi zrozumiał, że mnie kocha...
Przeszliśmy trudną drogę, pokonaliśmy przeszkody, które stanęły
między nami, razem przezwyciężyliśmy wszystko. Doczekaliśmy się
trójki dzieci, które były naszym oczkiem w głowie. Miłość,
którą się obdarzyliśmy rosła w nas z każdym dniem. – Alex...
– Odezwał się w pewnym momencie Andi, a ja spojrzałam na niego z
powagą. – Wiesz... Wybranie osoby, z którą chcesz iść przez
życie to jedna z najważniejszych decyzji, jakie się podejmuje w
całym życiu. Gdy wybór jest zły życie staje się szare. Czasem
tego nie widzisz, tylko budzisz się pewnego dnia z myślą, że
zmarnowałeś tyle lat. – Mówił, a w moich oczach zaczęły
pojawiać się łzy. Niech go szlag! – Twoja przyjaźń wniosła
kolory do mojego życia, nawet w najmroczniejszych momentach i dziękuję ci za ten dar. Czasami człowiek nie widzi, że to co
najwspanialsze jest tuż obok, pod nosem. Alex... Nieważne, jeśli
będziemy od siebie oddaleni... Z kimkolwiek będziesz w danym
momencie przebywała, cokolwiek będziesz robiła, wiedz, że...
Zawsze będę cię autentycznie i całym sercem kochał. –
Powiedział spoglądając w moje oczy. Zarzuciłam mu ramiona na
szyję.
– Andi...
– Szepnęłam. – Ty i nasze dzieci jesteście tym, co najlepsze
przytrafiło mi się w życiu. – Kocham cię... Na zawsze –
Oznajmiłam opierając swoje czoło o jego.
Razem... My... Już na zawsze.
KONIEC.
***
Witam!
Po raz ostatni już w tym opowiadaniu... Cóż ja mogę powiedzieć w tej chwili? Ciężko się rozstać z tą historią i tymi wariatami, ale... Koniec kiedyś musiał nastąpić :) Mam nadzieję, że epilog przypadnie Wam do gustu ^^
Bardzo chciałam Wam wszystkim podziękować za obecność tutaj, za komentowanie, wyrażanie swoich opinii, bycie tutaj ze mną, z Alex, Andim, Wankim i Danielą... :) To naprawdę wiele dla mnie znaczy i raz jeszcze dziękuję Wam z całego serca! ;*
Było warto po prawie czterech latach powrócić do blogowego świata :)
Nie rozstaję się z pisaniem, co to to nie! :D Teraz będę obecna tutaj: spojrzenie błękitu oraz spełniając marzenie, także teraz tam zachęcam Was do zostawiania swoich opinii :)
Pozdrawiam ;*